środa, 17 października 2012

.

Dwulicowe dziewczęta, napaleni chłopcy, korwino-wojownicy, ńjusy o sztucznych cyckach, farbowanych włosach, wypychanych dupach, martwe dzieci, śmietana z kolan, zarzygane nastolatki. I gdyby nie długa podróż pustym pociągiem. Gdyby nie słowa Kalwasa przeplatające się z charczeniem przeziębionej baby. Może gdyby nie to, straciłabym kompletnie wiarę w ludzi?

środa, 15 sierpnia 2012

szczeciński street art.

Szczecin to miasto przestępstw, wiecie to, nie? Dresiarze bez podkoszulek, bicze z cellulitem prześwitującym przez obcisłe legginsy, żule sikające w bramach i psie kupy na każdym kroku. Ale jednocześnie ogrom architektury niedocenionej przez historyków sztuki, mnóstwo zieleni, cudowne parki i lasy. Jednak naszą uwagę przykuł tym razem szczeciński street art. Z racji, że kochamy graffiti bardzo się ucieszyliśmy kiedy spacerując trafiliśmy przypadkiem na cuda pod wiaduktem przy ul. Energetyków. Starałam się je sfotografować co czasem z moją stałoogniskową 50 stwarzało problem ale myślę, że najważniejsze udało się uchwycić. Dla miłośników street artu uczta poniżej. Enjoy ;)  











































sobota, 4 sierpnia 2012

Lejzi dej

Praktyki sraktyki. Innymi słowy, nie mam czasu na nic, na N I C. Autobus, kilka minut drogi, praca, praca, praca, autobus, kilka minut drogi, dom) x 5, od poniedziałku do piątku. W gruncie rzeczy tak minął mój tydzień. Nie mam pojęcia jak ludzie funkcjonują chodząc do pracy? Jedyne co trzyma mnie przy życiu to myśl o tym, że to tylko dwa tygodnie. I dziękuję Bogu, za to, że jadąc latem autobusem przepełnionym śmierdzącymi, spoconymi  babami mogę posłuchać muzyki. 
Kiedy przyszedł weekend postanowiliśmy zrobić sobie lejzi dej i zapomnieć o wszystkim, wygląda na to, że o gotowaniu także. Po wczorajszym melanżu-opór postawiliśmy na szybkość i brak wysiłku - nasz obiad wyglądał mniej więcej - pokrój, umyj, wrzuć, wymieszaj. A mimo tego, było bardzo smacznie.




połowa kapusty pekińskiej
pół puszki kukurydzy
pół puszki czerwonej fasoli
ponad połowa fety
rodzynki
słonecznik
oliwa

Wyglądało to mniej więcej tak: kapustę pokroiłam w paseczki, kukurydzę i fasolę odsączyłam z wody i przepłukałam, fetę pokroiłam w kostkę. Wszystko wylądowało w misce wraz z rodzynkami, słonecznikiem i oliwą. Następnie wymieszałam składniki i gotowe. Właściwie sałatki nawet nie trzeba doprawiać ponieważ feta jest słona i dodaje jej smaku. Fajnie podać do niej przypieczoną w piekarniku bagietkę i om nom nom.




















Oo! Zapomniałabym! Naszym wczorajszym odkryciem jest siemanko pianko! Polecamy serdecznie obejrzenie kanału, najlepiej w towarzystwie lola lub alko.







piątek, 27 lipca 2012

Bananowe śniadanie


Właściwie nie można powiedzieć, że jest to shake ponieważ żeby go zrobić nie użyłam ani lodów ani mleka, bliżej mu chyba do jogurtu lub po prostu bananowo-jogurtowego napoju. Niemniej jednak jest niezwykle pożywny, prosty i szybki do zrobienia a przy okazji baaaaaardzo smaczny :)
Żeby go zrobić dla dwóch osób wystarczy:


banan
jogurt naturalny*
cukier trzcinowy
siemię lniane

Banana kroję na małe kawałki, wrzucam do miksera, wsypuję łyżkę cukru, wlewam jogurt i ogień! Kiedy już wszystko jest zmiksowane a konsystencja jest jednolita, przelewam napój do szklanek i posypuję odrobiną cukru i siemieniem lnianym. 
Właściwie konsystencję napoju można kontrolować przez dodanie np. mleka, ja jednak lubię kiedy napój jest gęsty więc używam jedynie jogurtu.
Przed podaniem napój warto schłodzić :)




* używam jogurtu Zott ponieważ jest rzadki i idealnie się sprawdza w takich przepisach 

czwartek, 26 lipca 2012

Pieczone warzywa





Myślałam, że jako pierwszy przepis dodam coś super zajebistego ale nic na siłę. Dziś na obiad jedliśmy coś szybkiego i bardzo baaaardzo prostego - pieczone warzywa. Dlatego przepis własnie na nie.
Właściwie jeżeli chodzi o dobór warzyw może to być naprawdę wszystko, ja akurat dzisiaj użyłam:

kilku ziemniaków
trzech marchewek
pół dużej cukinii
dużej cebuli

W pierwszej kolejności warzywa trzeba obrać,  następnie ziemniaki pokroić na cztery, marchew i cukinię w plasterki, cebulę w półksiężyce. Oczywiście można pokroić je również w inny sposób według własnego uznania. Ogarniam dwa garnki - ponieważ marchew gotuje się nieco dłużej niż ziemniaki - i gotuję ziemniaki w osolonej wodzie, marchew zaś w lekko posłodzonej. UWAGA! warzywa muszą być lekko twarde żeby później nie rozpadły się w piekarniku. 
Kiedy już wyjmę ziemniaki i marchew z wody, wrzucam je do jakiegoś większego naczynia, mieszam z cukinią i cebulą i dodaję następujące składniki:

oliwę z oliwek
czosnek
zioła prowansalskie
estragon
lubczyk
bazylię
paprykę słodką i ostrą
sok z połowy limonki

Dodaję wyżej wymienionych przypraw na oko, tak żeby warzywa po wymieszaniu były nimi dosyć dokładnie obklejone. Następnie przekładam warzywa do naczynia żaroodpornego i myyyk do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni! Nie piszę na ile czasu bo myślę, że to kwestia piekarnika, wyciągam je po prostu wtedy kiedy są już ładnie przypieczone. Od czasu do czasu je mieszam ponieważ lubię kiedy wszystkie są przypieczone równo a nie tylko z wierzchu. 
Przed podaniem posypuję warzywa pokrojoną ostrą papryczką.

Do warzyw warto coś dodać. Dzisiaj zjedliśmy do nich sałatę "liść dębu" z pomidorem, cebulą, octem winnym i solą ziołową.
Można również podać w miseczce obok sos czosnkowy :)





do PORZYGU!



środa, 25 lipca 2012

do porzygu!


Tak wiem, tysiące wegetariańskich blogów kulinarnych zalewa internet (sama zresztą często z nich korzystam), mimo wszystko przyszedł mi do głowy pomysł żeby założyć właśnie takiego bloga. Może nie stricte kulinarnego ale promującego wegetarianizm. 
Zapewne pojawiać się tu będzie również wiele innych zagadnień, które ściśle wiążą się z moimi zainteresowaniami jednak postaram się skupić na fajnych, prostych przepisach, oczywiście pysznych aż do porzygu.